Od jakiegoś już czasu planowaliśmy wycieczkę na wyspę Rongitoto, która znajduje się jakieś 20-30 minut promem od Auckland. Za pierwszym razem musieliśmy odwołać nasze plany, ponieważ ścieżki na wyspie były poddawane renowacji. Wycieczka w takim momencie wiązałąby się koczowaniem na przystani przez kilka dobrych godzin, bo po wyspie byśmy sobie nie pochodzili. Przy okazji, porada dla wszystkich odwiedzających Nową Zelandię: wszystkie ścieżki turystyczne i ostrzeżenia na szlakach znajdziecie na stronie Depertment of Conservation.
Jakbyście byli ciekawi co w języku maoryskim znaczy Rongitoto to oznacza to krwawe niebo, a nazwa pochodzi z wyrażenia Te Rangi i totongia a Tamatekapua, co tłumaczy się na Dzień, w którym krew Tamatekapua została przelana. A o tym kim był Tama-te-kapua możecie przeczytać tutaj.
Wyobraźcie sobie, że jeszcze 600 lat temu wyspa Rongitoto nie istniała. Dopiero w XIV wieku nastąpił wybuch wulkanu znajdującego się wówczas pod wodami oceanu, ziemia się zatrzęsła, wypiętrzyła, lawa wytrysnęła w górę, a później zastygła na na nowym kawałku lądu – dzięki temu z brzegów w Auckland można podziwiać piękny stożek wulkaniczny wyspy.
Na wyspie znajduje się największy las drzew Pohutukawa na świecie. A także około 200 gatunków innych roślin, w tym 40 gatunków paproci. Co ciekawe, wyspa jest też całkowicie wolna od gryzoni, co pozwoliło na odrodzenie się na wyspie jej pierwotnych mieszkańców, w tym ptaków kiwi 🙂 Rongitoto nie posiada również żadnych stałych mieszkańców. Na począ tku 1937 roku, zakazano budowy jakichkolwiek budynków na wyspie, a pozostałości po wcześniej wybudowanych baches, czyli wakacyjnych domach Nowozelandczyków, wciąż można tutaj spotkać.
Do wyspy dopłynęliśmy około godziny 10 i po chwili namysłu nad wyborem ścieżki, ruszyliśmy w kierunku kolonii mew. Tym razem trampki zostawiliśmy w mieszkaniu i postawiliśmy na buty górskie, które okazały się doskonałym wyborem. Tutejsze ścieżki to małe kamyczki, lub wystające kamienie i korzenie, na których bardzo łatwo można się poślizgnąć lub potknąć (zresztą zapytajcie o to Kubę). Naszym głównym celem było dotarcie na szczyt wulkanu (253m n.p.m.), zobaczenie jego krateru, a także zwiedzenie tutejszych jaskiń zbudowanych z zastygłej lawy. Cel udało się zrealizować w 100% – w ciągu 6 godzin udało nam się przejść trochę ponad połowę dostępnych na wyspie ścieżek, podziwiając przy tym piękną panoramę Zatoki Hauraki oraz panoramę Auckland, a dodatkowo mogliśmy bez końca słuchać śpiewu ptaków, które pierwszy raz na oczy widzieliśmy 🙂 Przy okazji wypróbowaliśmy naszą nową wypasioną kuchenkę turystyczną, a także jedzenie, które chcemy zajadać, na przyszłych wyprawach.
Niedzielna wycieczka na Rongitoto była doskonałym pomysłem na spędzenie dnia. Na sąsiedniej wyspie – Matutapu, która jest trochę bardziej zielona, można również rozbić namiot i przenocować, przedłużając pobyt na kilka dni. Coś czujemy, że to będzie nasza kolejna przygoda 🙂
Krótką eelację wideo z naszej przygody znajdziecie w poprzednim poście.
Kilka informacji praktycznych:
- Promy na wyspę odchodzą 3-4 razy dziennie, ostatni powrotny do Auckland rusza o godzinie 17:00, więc lepiej go złapać, by nie zostać na wyspie na całą noc.
- Koszt biletu w dwie strony z Auckland na Rongitoto to $30.
- W związku z tym, że na wyspie nie ma żadnych sklepów, ani dostępu do wody pitnej, cały prowiant oraz wodę trzeba zabrać ze sobą.
- Polecamy również krem z wysokim filtrem na słoneczne dni.