Jadąc do Nowej Zelandii myślałem, że sportowo będzie to raczej spokojny czas. Skupię się bardziej na ćwiczeniach ogólnorozwojowych, treningach funkcjonlanych i rozciąganiu. Wszystko szło zgodnie z planem dopóki na ulicach Auckland nie zaczęły się pojawiać znaki zawodów Ironmana.
Zawody odbywały się na dystansie IM 70,3, czyli 1,8 km pływania w oceania, 90 km na rowerze i półmaraton do przebiegnęcia. Atmosferę podgrzewała informacja, że były to mistrzostwa Azji i Pacyfiku w IM 70.3.
Wstaliśmy o godzinie piątej, żeby już od samego początku móc kibicować zawodnikom. Całe szczęście, że zawody zaczynały się dosłownie za naszą ścianą, więc nie mieliśmy daleko 🙂
Równo o godzinie 6-tej pierwsza grupa zawodników ruszyła. Przed najlepszymi były niecałe 4 godziny morderczego wysiłku, przed tymi słabszymi nawet 8 godzin.
Danka aż niemogła uwierzyć jak szybko triathloniści poginali w oceanie 😀
Po wodzie wsiadali na rower i gnali przed siebie:
A na koniec ponad 21 km biegu:
Generalnie musimy nieskromnie przyznać, że byliśmy najbardziej wytrwałymi i najgłośniejszymi kibicami. Porównując do zawodów w Polsce to tutaj kibiców nie było za wielu i jakoś mało emocji okazywali.
Najlepszy zawodnik – Tim Reed z Australii miał czas 3 godziny i 49 minut, a najlepsza kobieta – Meredith Kessler z USA skończyła zawody z czasem 4 godzin i 20 minut. Co ciekawe w wyścigu brał udział też Polak Paweł Chalacis, który na co dzień mieszka w Auckland.
Po tym całym kibicowaniu emocje triathlonowe wróciły i zostało postanowione, że w tym roku spróbuję swoich siłach w IM 70.3! A start w zawodach oznacza treningi, więc trzeba było kupić rower. Udało się kupić Scott CR1 Team, co prawda kilkuletni i używany, ale jeździ jak błyskawica! 🙂
Czekajcie na relacje z treningów i pierwszych zawodów!