Trzeba przyznać, że trasa Nowa Zelandia – Polska do krótkich nie należy. 17000 km do przebycia i wiele ciekawych miejsc po drodze. Aż kusi, aby po drodze gdzieś wyskoczyć na jeden dzień, odpocząć od podróży, zrelaksować się i poznać nowe miejsce. Już od dawna rozważaliśmy taką opcję, jednak zawsze tzw. stopover wiązał się ze zwiększonymi kosztami. Podczas ostatniej podróży z Polski okazało się jednak, że Qatar Airlines oferuje całkiem fajną możliwość, która pozwala za darmo zwiedzić stolicę Kataru – Doha.
Jak to działa? Po pierwsze musisz kupić bilety w Qatar Airlines na trasie, która przebiega przez Doha. I jeśli ta trasa ma postój dłuższy niż 12 godzin w Doha, to linie lotnicze gwarantują Wam dobę hotelową (warunek: w tym czasie nie ma też żadnego innego wcześniejszego połączenia). W tej chwili taka opcja jest dostępna dla wszystkich lotów do końca kwietnia 2018, jednak już 2 razy Qatar Airlines przedłużał tę promocję, więc jest duża możliwość, że w drugiej połowie tego roku nadal będzie można z tej opcji korzystać.
Cały proces rezerwacji hotelu jest dość zakręcony, gdyż aby zarezerwować hotel należy skorzystać z odpowiedniej strony, która jest dość skrzętnie ukryta. Jak zatem zarezerwować darmowy hotel? Najpierw kupujecie bilety lotnicze (my kupowaliśmy na stronie Qatar Airlines). Następnie odwiedziliśmy tę stronę, na której w prawym górnym rogu podaliśmy datę naszego postoju w Doha. W rezultacie dostaliśmy listę dostępnych hoteli z ceną 0 dolarów (tak, zero!). Podobno standard dostępnych hoteli zależy od rodzaju biletu jaki kupujecie, więc może się okazać, że za niektóre będziecie musieli dopłacić. My wybraliśmy Holiday Inn Doha, z czterema gwiazdkami, w miarę w centrum miasta oraz z opcją darmowego przejazdu do oraz z hotelu. Aby zakończyć rezerwację musieliśmy podać nasze dane oraz kilka szczegółów dotyczących naszego lotu. Wszystko poszło w miarę sprawnie, chociaż musimy przyznać, że cały proces wydawał się nieco podejrzany i chyba nie do końca wierzyliśmy, że faktycznie hotel będzie darmowy ?
Na miejscu okazało się, że nie było żadnych problemów. Na lotnisku czekał na nas bus, który zawiózł nas do hotelu. Tam chwilę się zdrzemnęliśmy, a po kilku godzinach wyruszyliśmy na miasto. Pierwsze co nas uderzyło to ostre słońce, które po spędzeniu 3 tygodni w zimowej Polsce, było lekkim szokiem. Na szczęście olejek do opalania i okulary przeciwsłoneczne pozwoliły szybko dostosować się nowego klimatu ? Zwiedzanie miasta okazało się być ciekawym doświadczeniem dla nas, osób które wcześniej w zasadzie nie odwiedziły prawdziwie arabskiego miasta (poza bardzo turystyczną częścią Egiptu). Odmienność architektury, trochę pustynna atmosfera, znikoma liczba kobiet na ulicach i zupełnie inna kuchnia sprawiły, że poczuliśmy się faktycznie jak na wakacjach w zupełnie inny świecie.
Czy zatem było warto przedłużać podróż o te kilkanaście godzin? Zdecydowanie tak! Po pierwsze udało nam się zwiedzić nieznany nam kraj, po drugie mogliśmy trochę odpocząć między dwoma, długim lotami (lot Doha – Auckland to około 17 godzin w samolocie!).